3 kwi 2016

Dwa procent

Tego ranka to nie budzik wyrwał go ze snu. Marcin otworzył oczy, zanim urządzenie z piekła rodem zdołało rozpocząć swój koncert. Tym razem nie musiał czekać kilku minut, by odrętwiające otępienie ustąpiło miejsca pierwszym składnym i logicznym myślom – umysł od razu wskoczył na najwyższe obroty.

Stres.

Marcin westchnął tylko zrezygnowany i zwlókł się z łóżka. System zarządzania domem natychmiast rozpoznał zmianę stanu ducha lokatora. Zanim padło pierwsze polecenie, automat już zmienił napięcie doprowadzane do ciekłokrystalicznych paneli okiennych. Jaśniejsze z każdą sekundą szyby odkrywały powoli przed Marcinem imponującą panoramę miasta.

Trzeba było przyznać, że widok z dziewięćdziesiątego ósmego piętra robił wrażenie. Dachy niższych wieżowców dumnie wystawały z chmur, a pierwsze promienie słońca odbijały się od polerowanych powierzchni wzmacnianych paneli węglowych – na tej wysokości nieźle wiało, więc zwykłe szyby zastąpiono mocniejszymi arkuszami fotokarbonu. W prześwitach między przeganianymi wichrem chmurami dawało się dostrzec mrugające światła pozycyjne wyznaczające w przestrzeni kontury srebrzystych nitek dróg szybkiego ruchu.

Jeszcze niżej, mniej więcej na wysokości dwudziestego piętra, rozpościerały się grube dywany trawy sadzone na specjalnych ruchomych tarasach otoczonych ochronnymi kopułami ekranów z OPL – organic photoreactive layers, cienkich warstw organicznej materii filtrującej zanieczyszczenia z powietrza. Tarasy oczywiście pozostawały niewidoczne z położonego na tak dużej wysokości mieszkania, ale Marcin doskonale wiedział, że tam są. Gdyby tylko zechciał, mógłby zjechać prowadzącą prosto przed odpowiednią śluzę windą i oddać się na jednym z nich serii podnoszących kondycję ćwiczeń.

Tyle że w tej chwili guzik go to wszystko obchodziło.

Przeprowadzkę na dziewięćdziesiąte ósme piętro zaliczył prawie dwa lata temu przy okazji awansu na stanowisko samodzielnego programisty. Polubił to mieszkanie, panującą w nim ciszę, sprawnie działający system zarządzania i nie miał zamiaru dać się stąd wygrźć. Jedyny kierunek, jaki dopuszczał, awans na młodszego kierownika projektów programistycznych to przenosiny na setkę.

To zaś oznaczało jedno – musiał wreszcie zmierzyć się z Urlopem.

...

Z pełną wersją tekstu można zapoznać się na stronach serwisu Esensja

1 komentarz: